Jak Spojrzałem W Wodę
Jak Spojrzałem W Wodę

Wideo: Jak Spojrzałem W Wodę

Wideo: Jak Spojrzałem W Wodę
Wideo: WYGRAŁAM! 2024, Kwiecień
Anonim

Kto z rybaków zimą nie próbował zajrzeć do dziury? Prawdopodobnie wszystko. Jako dziecko, kiedy przychodziłem nad rzekę, często to lubiłem. Nieżyjący już dziadek mawiał nawet: lubisz wkładać nos tam, gdzie nie musisz.

W przezroczystej głębi zobaczyłem prawdziwe magiczne królestwo samego Neptuna. Grzbiety kamieni i kamyków nie wyglądały tak samo jak w akwarium. Sielankę z bajki dopełniały glony w całej ich naturalnej wielkości i przedmioty, które dostały się do wody, porośnięte mchem. Oczywiście moim głównym zainteresowaniem było obserwowanie zachowania ryb pod grubą skorupą lodu.

Pewnego zimowego dnia pokłóciłem się w domu z siostrą. Wykręcając palce na skroni, powiedziała, że karetka powinna przyjechać po ludzi takich jak ja i od razu dodała - muszę się leczyć …

Następnego dnia, po zebraniu zimowych wędek, dotarłem na miejsce i wyszedłem na lód. Tym razem przez długi czas nie było brania i postanowiłem położyć się na lodzie i spojrzeć do dziury, aby na własne oczy zobaczyć, że wciąż tu są ryby. Jedną ręką zasłaniałem się przed światłem, a drugą, na palcu wskazującym, trzymałem żyłkę z przynętą. Pasiasta przystojna okoń stała tuż pod dziurą, nie zwracając uwagi na mnie i mój jig. Pomyślałem, że to jakieś senne królestwo. Cóż, zdecydowałem, że nie chcesz być tak złapany. Zrobię sztuczkę i zacząłem z nimi grę, jak z kotkiem. Wykonując różne wariacje na jig, kiwając głową, przyspieszając i zwalniając tempo, po prostu je „włączałem”, powodując pościg i atak.

I przy pomocy takiej gry w "kotka i myszkę" udało mi się oszukać i wyciągnąć na lodzie kilka mierzonych, wielkości dłoni okoni. Byłem podekscytowany i całkowicie schwytany przez tę ekscytującą grę myśliwską.

Nie pamiętam, jak długo przebywałem w tak poziomej pozycji, ale nagle ktoś silnym szarpnięciem szybko przewrócił mnie na plecy. Oczywiście, uderzając w jasne światło, gwałtownie zamknąłem oczy i przez pierwszą chwilę oszołomiony leżałem bez ruchu. I nagle usłyszałem pierwsze słowa, jak zrozumiałem, skierowane do mnie: „Mamo, ale on nawet nie oddycha jak… Prawdopodobnie facet poczuł się źle i nie było nikogo, kto mógłby pomóc…”. Kiedy wstałem, zobaczyłem, że wśród ludzi stojących przy dziurze jeden był w białym fartuchu iz walizką, a niedaleko, na brzegu, stał samochód z napisem „karetka”. Otrząsając się ze śniegu i okruchów lodu, zacząłem na nie patrzeć, jak na lunatyków. Również dla mnie cyrk został zorganizowany do łowienia ryb, najwyraźniej rybaków nie było. Na głowę spadły mi wyrzuty i wyrzuty. Okazało się, że przed nimi byłam w jakiś sposób winna.

Okazuje się, że to następująca historia. Przechodząc wzdłuż brzegu, współczująca ciotka zobaczyła mężczyznę leżącego na lodzie twarzą do dołu, bez ruchu. Szybko dzwoniąc po karetkę, spodziewała się pochwały za szybkość i podziękowania za pomoc. A potem nagle i ja i ja zostaliśmy zbesztani przez wszystkich bez wyjątku, zaczęli grozić wysłaniem na policję za fałszywe wezwanie do samochodu medycznego. A wszystko to zamiast oczekiwanej wdzięczności.

Okazało się, że współczująca babcia sama się wstydziła, a nawet wciągnęła mnie w to zażenowanie.

W domu nic nie powiedziałem siostrze. Okazało się, że jej słowa o „karetce” okazały się prorocze.

Zalecana: