Spisu treści:

Czy Kleń Jest Taki Straszny?
Czy Kleń Jest Taki Straszny?

Wideo: Czy Kleń Jest Taki Straszny?

Wideo: Czy Kleń Jest Taki Straszny?
Wideo: Kleń - ryba tysiąca tajemnic / odc. 38 2024, Może
Anonim

Opowieści wędkarskie

Wśród większości autorów literatury wędkarskiej, a także rybaków, rozpowszechniony jest mit o ostrożności i lęku klenia. Oto kilka cytatów z różnych publikacji… „… Kleń jest ostrożny i straszny”, „Kleń jest ostrożny i przebiegły”, „Kleń to ostrożna ryba. Warunkiem udanego polowania jest kamuflaż i cisza”. „Klenie to bardzo płochliwa ryba, do której trudno się zbliżyć i która czasami zachowuje się znacznie bardziej przebiegle niż pstrąg”. Nie mam zamiaru nikogo przekonywać ani odrzucać, ale po prostu opowiem pouczającą historię z własnej praktyki.

Kilka lat temu miałem okazję spędzić wakacje w rejonie Smoleńska. Łowiłem na rzece Sozh. Łowiłem z małych mostków. W ten gorący lipcowy dzień nie ugryźli zbyt dobrze. Zabierali głównie małe łuski, szczotki, płocie, okuszki. Pod wieczór pasterze przepędzili stado krów od miejscowego rolnika do rzeki. Z głośnym rykiem, stukaniem biczów i okrzykami pasterzy, krowy hałaśliwie wdrapały się do wody. Jakie tam łowienie ryb!

A ja, szybko zwijając wędki, zacząłem wspinać się na wzgórze, kierując się do domu. Powtórzono to kilka razy. Ale … Pewnego razu, gdy wspinałem się na pagórek, natknąłem się na miniaturowego siwowłosego starca w wyblakłej czapce baseballowej i znoszonej koszuli, z torbą na ramieniu i wędką w rękach. Okazało się ciekawie: wychodziłem na ryby, a on najwyraźniej spieszył się na ryby! Obserwując go …

Gdy doszedł do chodnika, zdjął spodnie i buty, rozwinął wędkę, która była długą brzozową wędką z żyłką, bez ciężarka i spławika, założył coś na haczyk i nie czekając, aż krowy wyjść, wszedł do wody. Podchodząc do pasa, rzucił sprzęt pod prąd i zamarł. Pierwsza kąpiel nie przyniosła kęsa. Ale druga okazała się udana: wędka wygięła się po łuku i starzec po przesunięciu ryby przez dwie minuty wyciągnął z wody bardzo porządnego klenia. To było śledzone coraz więcej. Złapałem starca przez około pół godziny i wyłowiłem prawdopodobnie z tuzina dość ciężkich kleni. Było też kilka emerytur.

Następnego dnia jego wyprawa na ryby była równie udana. Kilka dni później, gdy stado opuściło wodopój, a starca nie było, postanowiłem też spróbować szczęścia. Zachowanie kleni jednoznacznie wskazywało, że doskonale wiedziały, o której godzinie stado przybywa do rzeki i dlatego czekały na ten moment. Na każdym zwierzęciu była ciemność wszelkiego rodzaju krwiopijców, niektórzy z nich znaleźli się w wodzie, stając się ofiarą ryb.

Ponieważ miałem koniki polne, bąki i ważki z przynęt, poszedłem z nimi łowić. Zacząłem od ważki. Ukąszenie nastąpiło szybko, ale ryby nie zostały wykryte. Powtórzono to kilka razy. Wreszcie udało się wyłowić małego klenia. Potem w krótkim czasie złapałem jeszcze trzy. Co więcej, te same małe.

Pomimo tego, że poruszając się, ochlapałem wodę nie tylko stopami, ale także wędką; Poza tym, nie ukrywając się, machał wędką, wydaje się, że moje manipulacje nie wystraszyły klenia. Zgryz nie osłabł. Ale oto trofea … Starzec łapał solidne klenie, a ja byłem praktycznie niewymiarowy. Powstało naturalne pytanie: dlaczego? Zmieniłem dysze: położyłem konika polnego, potem gadzi, potem ważki. Niestety, duże klenie z jakiegoś powodu uparcie ignorowały mój „smakołyk”.

Starzec pojawił się kilka dni później. Ponownie jego połów składał się głównie z dużych kleni. Z dużym prawdopodobieństwem można by przypuszczać, że łowił na przynętę inną niż moja.

Czekałem, aż skończy łowić, a kiedy przeszedł, zapytałem:

- Czym łowisz?

- Co to zajmie - burknął bez przerwy.

- A konkretnie? - Nie pozostawałem w tyle.

Starzec nic nie powiedział i poszedł jeszcze szybciej ścieżką, najwyraźniej unikając dalszych pytań.

Kiedy zapytałem miejscowych chłopców-rybaków, czy wiedzą, jakiego rodzaju przywiązania dziadek używał w wyblakłej czapce z daszkiem, jeden z nich powiedział: „Dziadek Pakhom jedzie na klenie”. Więc nigdy się niczego nie nauczyłem.

Ale z łowienia w wodopoju doszedłem do wniosku: klenie nie są tak płochliwe, jak twierdzi wielu autorów i wędkarzy. Później bez żadnych środków ostrożności wszedłem do wody, wędrowałem tam iz powrotem, a klenie dziobały czasem dosłownie półtora metra ode mnie. Jaka jest notoryczna ostrożność!

Nie sądzę, by oceniać, dlaczego tak się dzieje. Może klenie uważają rybaka w wodzie za coś znajomego lub postrzegają go jako swego rodzaju żywiciela rodziny, dostarczającego im pożywienie (owady spadają z drzew i brzegów do wody). Jednak niech tak będzie, ale ostrożność i strach gdzieś zniknęły. A może po prostu ich nie było …

Alexander Nosov

Zalecana: