Spisu treści:

Musisz Zapłacić Za Wszystko - Skrzynkę Na Wędkowanie
Musisz Zapłacić Za Wszystko - Skrzynkę Na Wędkowanie

Wideo: Musisz Zapłacić Za Wszystko - Skrzynkę Na Wędkowanie

Wideo: Musisz Zapłacić Za Wszystko - Skrzynkę Na Wędkowanie
Wideo: 5 błędów początkującego wędkarza! Jak lepiej łowić ryby? Podstawy wędkowania 2024, Kwiecień
Anonim

Opowieści wędkarskie

Po sześćdziesiątce wciąż zastanawiam się: dlaczego wszyscy ludzie dzielą się na rybaków, prawdziwych miłośników wędkarstwa, siedzących w deszczu, na mrozie i na lodowatym wietrze w warunkach zupełnie nie do zniesienia dla człowieka i na tych, którzy, jak mówią czy żarówki? Myślę, że po prostu nas nie rozumieją. Wydaje im się szalone, że trzeba iść po lodzie kilka kilometrów od wybrzeża. A potem usiądź przy dziurze, gdy mróz osiągnie -20 ° C, a czasem nawet więcej, godzinami przeczesuj sprzęt, ciągle coś wymyślając i ulepszając.

Łapać
Łapać

Ogólnie rzecz biorąc, nie zrozumieją: jak można opuścić wygodny dom, oderwać się od żony i dzieci, aby nie iść po coś specjalnego, ale po najzwyklejszą rosyjską okoń do Zatoki Fińskiej lub Ładoga. Dla wielu wydaje się to nierozsądne. Nie, tacy ludzie nie pójdą pod górę (z plecakiem i wędkami), w najlepszym razie obejdą to (górę). Nie rozumieją i nie czują niektórych chwil np. Z mojego życia, ściśle związanych z samym dzieciństwem z wędkarstwem. I zapadli w pamięć i mocno się jej trzymali.

… Oto jest, tego wczesnego poranka, słońca jeszcze nie ma. Ciche leśne jezioro. Wesołe tryle i śpiew ptaków, tajemnicze pluski i kręgi na wodzie. Siedzę w prostej drewnianej, pijanej łodzi pięćdziesiąt metrów od brzegu. Wstrzymując oddech, boję się nawet ruszyć, zamarłam, prawie już mnie nie ma. Ale oczy, uważnie śledząc spławik na jednej z porzuconych wędek, oddają całe napięcie chwili. Teraz jeszcze jedna lub dwie sekundy - i możesz podłączyć. Śpiąca platforma nagle zaczęła się aktywnie poruszać. Najwyraźniej to jaź. To on pchnął przynętę ustami, skosztował, a za chwilę, patrzcie, złapie, licząc na całkowitą bezkarność.

Nie, moja droga, w naszym świecie za wszystko trzeba zapłacić. Wędka przesuwa się i czuję sprężysty, żywy ciężar na drugim końcu żyłki. W tym momencie przeżywam to samo podekscytowanie, zachwyt, jakie zapewne odczuwał człowiek mieszkający w jaskini, gdy udało mu się wraz z innymi myśliwymi przytłoczyć mamuta. Obudziłem to, co pierwotnie złożyła w nas sama natura.

I tu zaczyna się proces grania dużą rybą. Potrafi wciągnąć sprzęt pod łódkę, z dala od niej, a nawet zacząć robić „świeczki” wylatujące z wody i chlapiące z powrotem do niej … Takimi cechami wyróżniają się szczególnie sieja i pstrąg. Mówię wam, że sam proces łowienia to prawdziwa umiejętność wędkarza, której nie osiąga się od razu, ale z doświadczeniem.

Wciąż pamiętam - miałem wtedy 9-10 lat - jak puściłem wielkiego, złocistego leszcza. A potem już zimą, siedząc na lekcji biologii, nie widziałem ani tablicy, ani nauczyciela. Przed oczami był kawałek żyłki na mojej wędce i szeroki ogon leszcza, który uderzył ją w wodę, zanim zniknął ze mnie na zawsze. Prawdopodobnie dlatego nie pamiętam nic z biologii poza butem orzęsionym.

Bóg jest z nimi, z tymi, którzy nas nie rozpoznają i po prostu nie rozumieją. Wierzę, że natura czegoś im nie dała. Powinni być współczujący i nie obrażeni ich słowami. I ide, naprawdę, dostał dobry. Wyciągnąłem półtora kilograma.

Miło jest patrzeć, jak czerwony dysk słońca wyłania się zza jodeł i sosen, oświetlając las, jezioro i mnie, jako niezmienny atrybut tej właśnie natury. Wrzucając górny dressing, zaryzykowałem ochlapanie wodą, aby odstraszyć rybę, ale po pięciu minutach spławik znów płynnie odciągnął na bok. Znowu zamiatanie - i ten sam jaz wylądował w moim wiadrze. Tak, nie powinienem był przynosić ze sobą plastikowego wiadra. Docierająca tam ryba zaczyna uderzać o ścianę, tworząc hałas, którego wcale nie potrzebuję. W drewnianej łodzi słychać go w znacznej odległości. Musimy złamać grzbiet na kolanie. Bardziej lubię tańczyć ryby na żywo. Ona jest hipnotyzująca.

A potem, gdy patrzysz na tak godny pozazdroszczenia połów, wszystko zlewa się w twojej duszy: euforia, radość zwycięzcy i uczucie żywiciela rodziny i miłość do tego właśnie wędkowania, do życia na łonie natury pod łagodnym słońcem.

Tego dnia razem z trzema przyzwoitymi jaziami, okoniami, dwoma klenie i małym szczupakiem dostały się do wiadra. Podobno dobrze dobrane miejsce odniosło skutek - tu do jeziora wpada niewielki strumyk. Dawno nie miałem takiego połowu. Choć w domu zapewne powiedzą ze znajomym grymasem: „Znowu wasze okonie, leszcz i yazi…”. Żona uważa niektórych za bardzo chudych, innych za grubych, a trzecia w ogóle nie rozpoznaje ryby. O wiele bardziej poprawne i przyzwoite jest kupowanie mrożonego różowego łososia lub łososia w supermarkecie …

O piątej wysadzono mnie na peron kolejowy. Dwadzieścia minut później siedziałem już we wspólnym wagonie pociągu i rozmawiałem z sympatyczną konduktorką. Wiaderko z rybą, pokryte pokrzywami i łopianami, wepchnąłem pod stół. Uwielbiam podróżować pociągami elektrycznymi i pociągami. Szczególnie przyjemnie jest słuchać historii innych podróżników-rozmówców. Oczywiście sam coś mówię. Wymiary prawdziwości tego, co tu powiedziano, nie mają znaczenia. Najważniejsze jest to, jak przedstawić historię innym, a ja mam prawo do jakiejś fikcji.

Pokazałem rybę konduktorowi i zaczęliśmy rozmawiać. Wyglądała na jakieś czterdzieści pięć lat. Nie miała krzykliwej urody, ale było w niej coś, co mężczyźni zwykle nazywają „atrakcją”, zatrzymując wzrok. Niezwykłe naturalne połączenie jasnobrązowych pasm włosów, inteligentnych, lekko zmęczonych oczu, regularnych rysów twarzy i pięknej linii ust.

Rozmowa wędkarska płynnie przeszła na inne tematy. I wiele się nauczyłem i zrozumiałem z tego, o czym nawet nie mówiła. Najwyraźniej jest samotna, chociaż jest syn, uczeń technikum, przemianowany na college. Syn nie zainteresował się jeszcze wędkarstwem, a ona nawet to lubi. Boi się horrorów w telewizji i gazetach o podartej kry. Spokojna, wyważona rozmowa, w której słowa powoli do siebie pasują, a rozmówcy są pełni zaufania i nie zauważają upływającego czasu, kontynuowano. Zauważyłem sobie, że dyrygentka, ze swoją dobroduszną naturą, spontanicznością, łagodnością, wyraźnie różniła się od znanych z poprzednich podróży dyrygentów i dyrygentów, dostrojona do pasażera według „standardowego schematu”. Jest umiarkowanie skromna, a jednak złapałem resztki wdzięcznej dumy tkwiącej w młodości. Stary chytry człowieku, wiem jak skierować rozmowę na abstrakcyjne tematy i obserwować,jak reagują rozmówcy. Moimi kolorowymi, żywymi opowieściami o przyrodzie, wędkarstwie i życiu trochę je rozpaliłem i poczułem to.

Ale wtedy pociąg zbliżył się do stacji. Po prostu, szczerze pożegnaliśmy się, mając nadzieję, że znowu zostanę pasażerem w jej wagonie.

Jechałem oczywiście tramwajem do domu pod wrażeniem rozmowy. Łowienie ryb zniknęło w tle.

- Cóż, gdzie jest ryba? - zapytała żona. I dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że zostawiłem wiadro z rybami w powozie. Uwierz mi, nie zrobiłem tego celowo. Tak, rzeczywiście, w tym życiu za wszystko trzeba zapłacić.

Zalecana: