Spisu treści:

Zajmij Się Kotem
Zajmij Się Kotem

Wideo: Zajmij Się Kotem

Wideo: Zajmij Się Kotem
Wideo: JAK ZOSTAĆ KOTEM - oficjalny zwiastun nr 1 2024, Może
Anonim

Opowieści wędkarskie

Ja i mój partner wędkarski Vadim spędzamy każde wakacje w Karelii. Od dawna wybraliśmy głębokie leśne jezioro i co roku tam łowimy. Oczywiste jest, że ten zamknięty zbiornik nie różni się odmianą … Szczupak, okoń, płoć, czyli być może całym pasmem. Ale dziewicza przyroda, brak niespokojnych, wszechobecnych turystów i zawodników wędkarskich sprawiają, że nasze wakacje są bardzo wygodne moralnie.

Tak więc zeszłego lata udaliśmy się w nasze zwykłe miejsce. Oczywiście nie mogliśmy się doczekać, aby od razu zacząć łowić ryby. Jednak po opanowaniu całkowicie naturalnej niecierpliwości zdecydowaliśmy się przede wszystkim ustatkować. Na samym końcu przylądka, który wystaje daleko w głąb jeziora, rozbili namiot, przygotowali miejsce na ognisko, ustawili stół, wokół niego dwie ławki i ustawili wędzarnię dla ryb. Potem przynieśli drewno na opał i rozpalili ogień.

A gdy woda w imbryku gotowała się, patrzyli na jezioro z podekscytowaniem zrozumiałym dla każdego wędkarza, zastanawiając się, co tym razem złowimy - rekordowym trofeum dla nas był szczupak o wadze pięciu kilogramów, złowiony przez Vadima na spinning. Lata temu. A jezioro wabiło nas i przyciągało … Tafla lustrzanej wody od czasu do czasu była poruszana przez bryzgi figlujących ryb.

Pośpiesznie popijając herbatę, napompowaliśmy nadmuchiwaną łódź i po przepłynięciu około pięćdziesięciu metrów od parkingu usadowiliśmy się pod wysoką ścianą trzcin. Tam za pomocą wędek spławikowych złowili narybek na kręgi i rozrzucili po całym jeziorze. Potem nasze drogi z Vadimem, jak mówią, rozeszły się … Zaczął łowić z brzegu w poszukiwaniu wędki spinningowej, a ja zacząłem trollować z łodzi na linę pionową.

Pod koniec dnia nasz połów nie był szczególnie imponujący, ale wciąż złowiliśmy pięć porządnych (więcej niż palmę) płoci, siedem okoni i małego szczupaka złapanego w jedno kółko. Byliśmy bardzo zadowoleni (w końcu inicjatywa została podjęta!) Rybę wyczyściliśmy, większość soliliśmy, z reszty ugotowaliśmy zupę rybną.

Po kolacji wdrapaliśmy się do namiotu i leżąc na śpiworach cieszyliśmy się odgłosami zapadającego się w sen lasu. Gdzieś na drugim końcu jeziora piła kukułka, pewnie bardzo blisko nas wrona krakała z przerażenia ze strachu. Nagle rozległ się łoskot czajnika spadającego ze stołu …

Wyskoczyliśmy z namiotu iw półmroku udało nam się zauważyć, że jakieś małe zwierzę rzuciło się z piorunem na najbliższe drzewo. Bez względu na to, jak patrzyliśmy w koronę, nic nie widzieliśmy. Nocny gość dokładnie wykonał prace domowe: przegrzebał ziemię w miejscu, gdzie myliśmy rybę, przewrócił naczynia, porozrzucane łyżki i kubki, nie wspominając o leżącym na boku czajniczku.

- Kto to może być? - Vadim spojrzał na mnie pytająco.

Wzruszyłem tylko ramionami … Oboje wiedzieliśmy, że w okolicy nie ma zwierząt niebezpiecznych dla ludzi. Wręcz przeciwnie, zwierzęta i większość ptaków starają się trzymać z dala od ludzi, instynktownie czując, jakie zagrożenie dla nich stanowią. I tu…

Nie dochodząc do żadnych wniosków, ponownie weszliśmy do namiotu, ale ledwie położyliśmy się, gdy dosłownie nad naszymi głowami usłyszeliśmy przeszywający pisk. Ale gdy tylko wyszliśmy na zewnątrz, pisk natychmiast ustał. Przez jakiś czas staliśmy bez ruchu, drżąc z chłodu nocy i intensywnie wpatrując się w okrągłą ciemność. Ale wszystko na próżno. Nieprzenikniona ciemność nie pozwalała niczego zobaczyć …

Ten pisk, choć sporadyczny, towarzyszył nam prawie całą noc. A gdy tylko zaczęło świtać, coś uderzyło w namiot, po czym szybko stoczyło się i wszystko, z tym samym przeszywającym piskiem, uciekło.

Vadim szybko wyjrzał przez okno i widząc uciekającego mężczyznę, wykrzyknął zdziwiony:

- To tylko kot! Czarno-biały z żółtymi znaczeniami.

Druga noc była dokładną repliką pierwszej. Spędziliśmy to na jawie. Poszedł za nami pisk. Trzeciego dnia udzielili „wojskowej” rady: co robić?

- Może zmienić parking? - zasugerował Vadim.

Całkowicie odrzuciłem tę ofertę. Po pierwsze, w ogóle nie chciałem opuszczać tego miejsca. Po drugie, gdzie powinniśmy iść? Dlatego po namyśle powiedział:

- Spróbujmy spłacić tego kota.

- Jak to?

- Każdej nocy zostawimy mu rybę. Zobaczmy, co się stanie.

Wieczorem, po wyczyszczeniu ryb, położyłem z boku obozu trzy małe płocie. Leżąc w namiocie pomyślałem: czy nasze „poradzenie” z kotem się uda, czy nie? Ale ani wieczorem, ani w nocy nie było krzyku. Słychać było to dopiero wczesnym rankiem. Powtarzano to przez dwa dni.

„Zaprosiliśmy kota na obiad i wydaje się, że on też domaga się śniadania” - zasugerowałem.

- Następnie w klatce należy trzymać kilka ryb, a rano dać je szantażystowi - uzasadniał Wadim.

Nie wcześniej powiedział, niż zrobił. Środek ten pomógł, codziennie rano i wieczorem zostawialiśmy rybę na zwykłym miejscu, a pisk już nam nie przeszkadzał. Trwało to przez całe nasze wakacje.

Muszę przyznać, że jesteśmy tak przyzwyczajeni do kota, że wychodząc nawet myśleliśmy z pewnym żalem, jak by tu był bez nas? Szczególnie zimą. W końcu do najbliższej wioski jest piętnaście kilometrów. To prawda, że ten kot został znaleziony przed naszym przybyciem! Miejmy nadzieję, że będzie żył bez nas.

… Gdy jednak tego lata ponownie dotarliśmy nad jezioro, kota tam nie było. On zniknął. I nikt już nam nie przeszkadzał. Może myszy …

Zalecana: