Spisu treści:

Sekret Magicznej Dziury
Sekret Magicznej Dziury

Wideo: Sekret Magicznej Dziury

Wideo: Sekret Magicznej Dziury
Wideo: 10 sztuczek magicznych, które są zaskakująco proste 2024, Może
Anonim

Opowieści wędkarskie

Ponieważ w młodości miałem okazję łowić karasia (a dokładniej karaś) zimą, naiwnie wierzyłem, że go nie ma, ale wciąż mam doświadczenie w łowieniu tej ryby. Jednak już jako student przekonałem się, że moje „karaśskie” doświadczenie jest bezwartościowe. Wszelkie próby złowienia karasia zimą w wystarczająco dużych zbiornikach zakończyły się niepowodzeniem. Okazało się, że łowiąc cruciany w jeziorze, o którym wspomniałem, nic nie wiedziałem zarówno o miejscu biwakowania, jak io wybredności crucianów. Dlatego przez długi czas nie mogłem łowić karpia zimą. Jak zwykle okazja pomogła.

Kiedy na kolejnym wyprawie wędkarskiej pojawiłem się w domu miejscowego mieszkańca Kuźmicza, u którego zawsze przebywałem, zastałem u niego gościa - mężczyznę w średnim wieku w połatanej pikowanej kurtce i znoszonych wysokich butach. Ale zrobił na mnie niemiłe wrażenie: był jakoś zaniedbany, powiedziałbym nawet - szorstki, niechlujny …

„To jest Rodion” - przedstawił go Kuzmich. Nazwałam się.

„Rodion jest zagorzałym rybakiem i wie, jak złowić każdą rybę w każdym jeziorze w okolicy” - kontynuował Kuzmich, patrząc najpierw na mnie, a potem na Rodiona.

- Jakie ryby chciałbyś złowić? - patrząc na mnie wprost, zapytał Rodion.

„Karp” - odpowiedziałem bez wahania.

- A wiesz, że nawet niedźwiedź w cyrku nie pracuje za darmo … - zdradził mnie Rodion, wciąż na mnie patrzył.

W ogóle nie podobała mi się ta rozmowa, która bardziej przypominała wymuszenie. Więc nic nie powiedziałem. I choć pytanie skierowano konkretnie do mnie, Kuzmich kontynuował rozmowę:

- Jesteś Rodionem, nie chowaj się zbytnio.

„I nie proszę o wiele” - odpowiedział i zwracając się do mnie zapytał: „Czy masz haczyki, przynęty, łyżki?

"Tu jest coś." Pokaż mi. … Pokazałem to. Przez długi czas skrupulatnie badał mój niezbyt bogaty arsenał przynęt wędkarskich i wybrał kilka haczyków, pięć jigów i dwie małe przynęty. I z satysfakcjonującym chichotem oznajmił:

- Jutro rano przyjdę po ciebie, a ty złapiesz karpia do syta.

Pojawił się bardzo wcześnie, kiedy ciemność nadal okrywała wszystko dookoła gęstą zasłoną. Ponieważ byłem w pełnej gotowości, gdy tylko Rodion zapukał w okno, wyszedł z domu, a my natychmiast przenieśliśmy się nad jezioro. Melo. Śnieg skręcał się w kłębki podczas transmisji na żywo i co jakiś czas przecinał naszą ścieżkę w różnych kierunkach. Mój przewodnik w jakiś niezrozumiały sposób poruszał się w ciemnościach boiska i nigdy nie zboczyliśmy z właściwego kierunku. Gdy tylko zaczął się świt, znaleźliśmy się na jeziorze: zatrzymaliśmy się na środku małej zatoczki. Rozglądając się, Rodion, według niektórych znanych tylko mu znaków, wybrał miejsce i chociaż w pobliżu była stara dziura, odsunął się trochę na bok i rozkazał: „Wiercić tutaj”. Kiedy wywierciłem otwór, zaczął mnie pouczać:

- Jeśli złapiesz tylko z tej dziury, nie ugryzie się w innych. Zanim zaczniesz łowić, rzuć w niego przynętą, - a on położył szmatę obok dziury, w którą była owinięta mniej więcej wielkości piłeczki pingpongowej. Potem kontynuował: - Wrzuć dwie bryły do dziury. Za pół godziny zaczynasz łowić tą wędką - podał mi domowej roboty zimową wędkę. Na końcu żyłki zawiązano haczyk o dziesięć centymetrów wyżej niż przyrząd (patrz zdjęcie).

- Działasz tak, aby haczyk z robakiem leżał na dole, a przyrząd nieco wyżej. Nie musisz się ruszać. Głębokość wynosi półtora metra. Jeśli gryzienie ustanie, wrzuć kolejną bryłę do otworu i odczekaj trzydzieści do czterdziestu minut. Jeśli gryzienie nie zostanie wznowione, zwiń wędki …

I opuścił jezioro, nie oglądając się za siebie.

Zacząłem łowić ryby. Zanim wrzuciłem te naboje do dziury, trzymałem je w dłoniach, badałem i wąchałem. Nie od razu, ale mimo wszystko zdałem sobie sprawę, że składają się z mieszanki gliny z krowim łajnem. Wrzuciwszy okrągłe kawałki do wody, zaczął stroić sprzęt. A dwadzieścia minut później zaczął łowić ryby. Zabrali najpierw małe, potem większe cruciany. To była prawdziwie magiczna dziura! To prawda, że tylko dwie ryby miały wielkość dłoni, reszta była mniejsza. Udało mi się złapać kilkanaście karaśów, gdy gryzienie ustało. Postępując zgodnie z instrukcjami Rodiona, rzucił kolejną rundę do dziury, zatrzymał się i wznowiono gryzienie … Niestety, tym razem nie trwało to długo. Ale mimo wszystko moje trofea to kolejne pół tuzina crucianów. Na próżno próbowałem ożywić ugryzienie: wrzuciłem do dziury okrągłe kawałki, małe bloodwormy, wszystko na próżno - ryba tego nie wzięła. To był koniec wyprawy na ryby.

Wracając do domu Kuzmicha, znalazłem tam Rodiona. "Dobrze, jak?" - zwrócił się do mnie. Pokazałem haczyk.

- Powiedz Rodionowi - zapytałem, kiedy siedzieliśmy przy stole, - jaki jest sekret twojej tak magicznej dziury?

Spojrzał na mnie z wrogością i powiedział tylko jedno zdanie:

- Będziesz dużo wiedział, szybko się zestarzejesz.

… Magiczna dziura zachowała swój sekret.

Zalecana: