Spisu treści:

Wiosenna Sieja
Wiosenna Sieja

Wideo: Wiosenna Sieja

Wideo: Wiosenna Sieja
Wideo: Wiosenna orkiestra - odgłosy wiosny 2024, Może
Anonim

Opowieści wędkarskie

Kwiecień to rodzaj mieszanego miesiąca wędkarskiego. W pierwszej dekadzie połowy są kontynuowane spod lodu. W tym czasie, po zimowym strajku głodowym, ryby pędzą nad brzegi w poszukiwaniu pożywienia. A potem nie ziewaj: łap i łap.

W trzeciej dekadzie kwietnia na zbiornikach Leningradu rozpoczyna się aktywne topnienie lodu, a suwerenną kochanką staje się letnie rybołówstwo.

W ciepły kwietniowy poranek wyszedłem na postoju na Przesmyku Karelskim i udałem się nad jezioro, gdzie według plotek sielawa bardzo dobrze łapie. Nie byłem pierwszy raz na tym jeziorze i przyzwyczaiłem się do tego, że zawsze jest tłoczno. Ale nie dzisiaj. Na lodzie było tylko dwóch wędkarzy.

Jeden leżał na lodzie jakieś sto metrów ode mnie. Drugi był wystarczająco daleko i dlatego wyglądał jak czarna plama. Poszedłem do najbliższego rybaka i przywitałem się. Leżąc na drewnianej palecie między dwoma otworami, do których schowano sprzęt, nie odrywając oczu od jednego z nich, skinął głową i nagle wykonał ostre cięcie. Mały szlam w otworze poruszył się, a pół kilogramowa sieja wyleciała z niego jak kula. Kiedy byłem oniemiały patrząc na rybę, wędkarz wyciągnął kolejną sieję z innego otworu.

Szybko wywierciłem dziurę w odległości około dwudziestu metrów od rybaka, który odniósł sukces, zasadziłem na haczyku ochotkę, wrzuciłem sprzęt do wody i zamarłem w oczekiwaniu na upragnione ugryzienie. Jednocześnie z tymi manipulacjami kątem oka obserwowałem odnoszącego sukcesy rybaka. Wciąż miał szczęście - w dość krótkim czasie złowił jeszcze dwie sieje i okonia. Nie mam ani jednego kęsa!

W poszukiwaniu zagubionego gdzieś szczęścia rybackiego wywierciłem jeszcze kilka dołków: jedne bliżej brzegu, inne w głębinach jeziora. Jednak po godzinie bezużytecznego czekania zdałem sobie sprawę, że wyraźnie robię coś złego. Ale co?

Pomógł sam szczęśliwy rybak. Podchodząc do mnie, zapytał: „Jak się masz?” A kiedy rozkładam ramiona na boki: mówią, że jest pusta, on, krytycznie przyglądając się mojemu markowemu sprzętowi, stwierdził: - Z taką wędką nie można dostać siei ani okonia, chyba że złapie się obskurną zaroślę. W odpowiedzi na moje zdumione spojrzenie wyjaśnił, że nie ma potrzeby gonić siei. Że ta ryba jest cały czas w ruchu i dlatego sama znajdzie rybaka. Według niego najważniejsza jest cierpliwość i prawidłowe ustawienie sprzętu.

„Tu jest dwa metry głębokości” - kontynuował. - Jak widać, leżę na kawałku drewna, spoglądam w wodę i czekam, aż podejdzie stado siei. A gdy tylko się pojawią, zaczynam bawić się łyżką.

Widząc moją oczywistą nieufność, nowy znajomy, jak mi się wydawało, nawet w myślach zaklął, ale natychmiast zaproponował, że pójdzie za nim gestem. Kiedy dotarliśmy na miejsce, w którym tak skutecznie łowił sieje, pokazał mi swój sprzęt. Muszę przyznać, że na pozór jego wędka, w porównaniu z moim lekkim, eleganckim sprzętem, wyglądała raczej ciężko, powiedziałbym wręcz prymitywnie. Na końcu grubej żyłki (0,8-1,0 mm) zamocowano wąską, długą, ciężką łyżkę. Nad nim, w odległości około jednego metra, do żyłki przywiązana była smycz o długości około pół metra ze sztuczną muszką.

- Podczas gwałtownego szarpania łyżką, - wędkarz, któremu się powiodło, przywrócił mnie do rzeczywistości, - mucha na smyczy tańczy kusząco, prowokując tym samym rybę do brania. Stąd, jak widać, wynik.

Zaczął przygotowywać się do powrotu do domu. Oczywiście, gdybym nie widział, jak wyciąga sieja z dołka, mógłbym wątpić w skuteczność jego taktyki. Jednak w tym przypadku okazało się, że trzeba było wierzyć własnym oczom.

Po jego wyjściu ja z moją elegancką wędką utknąłem na jeziorze przez około godzinę, ale poza małymi okoniami i szczotkami nic nie złapałem. Okazało się, że sielawy przyciągnęła nie piękna wędka z jigiem, a coś innego, czego ja nie miałem, a miał niedawno odszedł rybak.

Zalecana: