Spisu treści:

Kolejka Na Ryby
Kolejka Na Ryby

Wideo: Kolejka Na Ryby

Wideo: Kolejka Na Ryby
Wideo: Jak ulovit Sumce na Mentos a zubní pastu Colgate? Experiment 2024, Może
Anonim

Opowieści wędkarskie

Taka jest niestety psychologia rybaka: zawsze patrzy na to, co już się wydarzyło. Wydaje mu się, że to tam całe ławice ryb stoją w niecierpliwym szeregu na przynętę. A jeśli wędkarze zauważą, że ktoś gryzie, to od razu zostanie „obcięty”, czyli otoczy ich gęsty pierścień. A potem, oczywiście, wędkowanie na pożegnanie: nikt nie ugryzie. Coś podobnego widziałem tej zimy w Zatoce Fińskiej w pobliżu Wyborga …

Gdy tylko popularna plotka głosiła, że w Zatoce Fińskiej duże płocie „jeździły” do szkół, setki rybaków rzuciło się tam po upragnioną zdobycz. Poczta pantoflowa rozchodziła się od jednego rybaka do drugiego: mówią, że w zeszłym tygodniu ktoś złowił tak dużo, inny - tyle, trzeci - jeszcze więcej. I nazywali z reguły wyraźnie przesadzone liczby. To prawda, że to powszechna rzecz dla wędkarzy. I wszyscy spragnieni dobrego połowu, rozumując coś w rodzaju: „Czemu jestem gorszy”, rzucili się do zbiornika z nadzieją, że wezmą udział w uczcie wędkarskiej.

Pomimo tego, że mróz był nie mniejszy niż dwadzieścia stopni i silny północny wiatr, napędzający pozornie niekończący się dryf po lodzie, dziesiątki rybaków wysypało się z wagonów jak groszek i bez wahania ruszyło do zatoki. Najbardziej niecierpliwi i nowo przybyli osiedlili się naprzeciwko stacji, niedaleko wybrzeża. A większość rzuciła się dalej, do swoich ukochanych miejsc.

Stopniowo rybacy się rozproszyli: główna część pozostała w rozległej zatoce (w tym ja), reszta osiadła na otwartej części zatoki, pięćset metrów dalej. Po wywierceniu otworów i opuszczeniu w nich sprzętu wędkarze nie mogli się doczekać brania. Ale niestety nie było ukąszeń ani trofeów.

Zamiast upragnionej dużej płoci od czasu do czasu spotykało się płoć, jazgarz i okushka małego palca. I na próżno rybacy bacznie obserwowali się nawzajem - solidna płoć nie wzięła.

„Prawdopodobnie winien jest północny wiatr” - zasugerował mój sąsiad po lewej. - Albo silny mróz - kontynuował drugi wędkarz.

… Natychmiast pojawiły się inne wersje, usprawiedliwiające szczekanie. Trwało to tak długo, aż rybak mijający nas w ruchu nie rzucił: - Podczas gdy tu ostrzycie frędzle, ten rybak w zielonym kombinezonie, - wskazał na wyjście z zatoki, - ciągnie bardzo porządną płoć!

Rybacy spojrzeli po sobie i zamilkli. Kilka minut później sąsiad po lewej wstał ze skrzynki i jakby nie zwracając się do nikogo, wyjaśnił:

- Pewnie pójdę i zobaczę, co jest …

Ale z jakiegoś powodu poszedłem „poszukać” z wędką i pudełkiem.

I chociaż z miejsca, w którym byliśmy, trudno było dostrzec rybaka w zielonym kombinezonie, było jasne, że wokół niego skupiała się coraz gęstsza masa rybaków. Nie mogąc tego znieść, ja też tam poszedłem. Ale bez sprzętu, tylko z ciekawości.

Nawet w drodze do dziury, gdzie łowił rybak w zielonym kombinezonie, zobaczyłem boleśnie znajomy obraz: wiele osób, które chciały podzielić się z nim sukcesem, zebrało się wokół odnoszącego sukcesy rybaka. Co więcej, ci, którzy przybyli później niż inni, wywiercili dziury dosłownie pół metra od niego. I naprawdę ugryzł! Regularnie wyciągał z dołka ciężkiego karalucha.

Widząc, że otoczenie ma się do niego zbliżyć, facet w zielonym kombinezonie wstał z pudełka i zwracając się do wszystkich, zasugerował:

- Chłopaki, chodźmy bez bazaru. Usiądź na moim miejscu, weź moją wędkę i złów. Tylko pod jednym warunkiem: złowiona ryba, ustąpić innej. Krótko mówiąc, ustaw się w kolejce.

Złapał, jak się okazało, "płatki owsiane" na przynętę i posadził larwę ćmy łopianowej na haczyku. I zaczęło się to niesamowite łowienie … Właściciel wędki rozdawał po jednej larwie każdemu, kto chciał. I co ciekawe, pomimo tego, że każdy wędkarz miał swój własny sposób na zabawę jigiem, brania nie słabły.

Ktoś zdołał złapać dwie płocie, kogoś jednego, a niektórzy jeszcze nie doszli do zakrętu, gdy facet w zielonym kombinezonie powiedział:

- Wszyscy chłopaki, łowienie się skończyło, ponieważ nie ma już dyszy, - i dla przekonania pokazał publiczności puste pudełko spod ćmy łopianowej. - Jaki jest sekret twojej dziury? - zapytał ktoś z otoczenia. - Nakarmiłem dołek larwami ćmy łopianowej, a płoć tylko ją przyjmuje. Tak, i mam odpowiednią przynętę”- wyjaśnił szczęśliwy rybak, zamykając pudełko.

Unosząc pięść, powiedział głośno: - Chao, panowie! i pogwizdując wesoło, skierował się w stronę brzegu.

Po jego wyjściu łowienie na jego dołku było kontynuowane … Ale bez poprzedniego sukcesu. Może dlatego, że nikt nie miał ćmy łopianowej, a może duża ryba wyjechała w inne miejsce, a może facet w zielonym kombinezonie zabrał ze sobą szczęście. Tak więc tajemnica dziury (jeśli była, oczywiście) pozostała nierozwiązana.

Zalecana: